16 gru 2008

O czym bym mogła dzisiaj napisać?

O czym bym mogła dzisiaj napisać?

o notorycznym niedocenianiu mojego zawodu, o pustce w głowie z powodu choroby, o niekompetentnych lekarzach i głupich politykach, o mlaskaniu prezydenta, który przywrócił nadzieję nauczycielom z dwudziestodziewięcioletnim stażem pracy pozbawianym prawa do wcześniejszej emerytury, o szaleńczo wysokim rachunku za energię elektryczną i oczekiwaniu na styczniowy rachunek za gaz za pół roku, o chamstwie na drogach i wyrazach zwykłej uprzejmości między kierowcami, o braku urlopu przed świętami, ale za to wolnym tygodniu po nich, o braku śniegu w międzyczasie i miejsc do parkowania nawet na obrzeżach miasta, o nowo otwartych dwóch centrach handlowych w okolicy, które na pewno nie zmniejszą korków, o nieszczelnych oknach i opieszałej poczcie, kolejkach w banku, z którego usług zrezygnowałam, o śnieżycy w Hiszpanii i na północy Stanów Zjednoczonych, trzęsieniu ziemi w Szwecji odczuwalnym w Białymstoku i Świnoujściu, o oszuście, który powrócił po sześciu miesiącach, aby burzyć spokój i poczucie bezpieczeństwa ludzi z północy, o kominiarzach roznoszących kalendarze na nowy rok już w październiku, o kryzysie, który ma do nas przyjść za kilka miesięcy, o wiecznie zaparowanych szybach i z tego powodu braku widoczności na drogach podporządkowanych, o dziesiątkach karpi duszących się w małych basenach w wielkich sklepach i o tysiącu innych rzeczy mogłabym napisać, ale nie napiszę, bo mi się nie chce...

25 lis 2008

Śnieg

Uwielbiam, kocham śnieg.

Mogę godzinami patrzeć jak pada.

Biały, bielutki, bielusieńki. Pada, sypie, prószy.

Przykrywa szary świat, wybiela go i zamienia w baśniową krainę zamieszkaną przez elfy, krasnale i wróżki.

Śnieg. Śnieżek...

17 lis 2008

Zapach

Zapach.

Zapach choroby, zapach śmierci.

Duszące, dławiące, ciężkie powietrze, ciasne pomieszczenia nie wietrzone od lat. Metalowe łóżka, biała pościel, przypadkowe stalowe uderzenia podczas zawieszania kroplówek. Niespokojny sen, być może już ostatni oddech nabierany przy wysiłku całego ciała, żółte lampy wypalające wbite w sufit oczy.

I ten zapach. Żółto-brudny - tak go widzę.

Pozwolił mi zrozumieć coś, co do tej pory było tylko teorią, możliwą do zobaczenia na ciemnych ekranach telewizorów, pożółkłych kartach książek.

Wychodząc, zaczerpnęłam świeżego powietrza. Jednak nie było takie, jak zawsze. Pozostał żółto-brudny posmak, dopełniający barwy na obrazie świata.


14 lis 2008

O czasy, o obyczaje..

Właśnie skończyłam czytać dzienniki Anny Iwaszkiewiczowej. Nie zamieszcza ona w nich żadnych istotnych informacji o mężu. Mówi wprost, że sprawy miłości są tak intymne, że nie może o nich pisać nawet w dzienniku.

Dziwi to i zastanawia, gdy wejdzie się do kiosku z kolorową prasą, z okładek której co raz wyzierają, zakupione za niewyobrażalne pieniądze, pierwsze zdjęcia nowo narodzonych dzieci "gwiazd" z Hollywood.

A na naszym polskim podwórku ostatnio mieliśmy okazję poznać, a raczej pooglądać sąsiadów polskich "gwiazd", pewną piosenkarkę w ciąży i posłuchać opowieści lodowej tancerki o jej przeżyciach podczas wizyt w toalecie na wysokości dziesięciu tysięcy metrów.

I nawet jak człowiek nie chce tego wszystkiego wiedzieć, to wystarczy nieopatrznie włączyć telewizor czy też podnieść głowę w tramwaju i natrafia się na tego typu rewelacje. Niebezpieczne są również spacery w dworcowych tunelach czy chowanie się przed wiatrem na przystankach za kiosk z prasą.

A kiedy chcemy poczytać coś mądrego o kimś niezwykłym, to natrafiamy na milczenie.

Zrozumiałą ciszę.