9 gru 2010

Hmmm...

jak tu wróciłam? Jestem chora. Katar, ból gardła, głowy... fatalne samopoczucie, a mimo tego mam ogromne wyrzuty sumienia, bo...

- praca,
- płaca,
- pacjenci,
- dyrekcja,
- inni pracownicy,
- święta,
- wesele,
- prezenty,
- sukienka,
- choinka,
- Kaszuby,
- Pani Danuta


Bo przecież jestem młoda, pełna sił i nie powinnam chorować, mimo tego, że w robocie zimno, obcieram nosy dzieciakom, kaszlą na mnie, kichają, spędzam tam po 8-9 godzin dziennie plus dwie godziny na dojazdy.

Życie? Zero. Ale i tak mam wrażenie, że nic nie robię, mogłabym więcej, szybciej, lepiej, ciągle na coś czekam, lepsze czasy, więcej swobody...

A w reklamach, serialach, gazetach wszyscy są tacy wyluzowani, uśmiechnięci, piękni, zadbani, mają hobby, podróżują, wszystko przychodzi im łatwo, bezstresowo i wystarcza im zawsze pieniędzy.

Który świat jest prawdziwy? Czy niektórzy mają łatwiej, a inni ciągle pod górę? Czy ci pierwsi są po prostu mistrzami kamuflażu, klientami stylistów, ofiarami photoshopa i niewolnikami sponsorów? A gdy wracają do domu, włączają plejadę, pudelka albo kozaczka i piszą komentarze na swój temat?

hmm, od użalania się nad sobą i wyrzutów sumienia spowodowanych siedmiodniowym zwolnieniem lekarskim (a przecież nie jestem obłożnie chora) przeszłam do krytyki popkultury, której wytwory, jakimi są teledyski na Vh1, właśnie oglądam?

Dlaczego nie jestem superbohaterem, który udźwignie wszystko, co ma na co dzień, bez chorowania, brania wolnego w pracy?

Dlaczego?

16 gru 2008

O czym bym mogła dzisiaj napisać?

O czym bym mogła dzisiaj napisać?

o notorycznym niedocenianiu mojego zawodu, o pustce w głowie z powodu choroby, o niekompetentnych lekarzach i głupich politykach, o mlaskaniu prezydenta, który przywrócił nadzieję nauczycielom z dwudziestodziewięcioletnim stażem pracy pozbawianym prawa do wcześniejszej emerytury, o szaleńczo wysokim rachunku za energię elektryczną i oczekiwaniu na styczniowy rachunek za gaz za pół roku, o chamstwie na drogach i wyrazach zwykłej uprzejmości między kierowcami, o braku urlopu przed świętami, ale za to wolnym tygodniu po nich, o braku śniegu w międzyczasie i miejsc do parkowania nawet na obrzeżach miasta, o nowo otwartych dwóch centrach handlowych w okolicy, które na pewno nie zmniejszą korków, o nieszczelnych oknach i opieszałej poczcie, kolejkach w banku, z którego usług zrezygnowałam, o śnieżycy w Hiszpanii i na północy Stanów Zjednoczonych, trzęsieniu ziemi w Szwecji odczuwalnym w Białymstoku i Świnoujściu, o oszuście, który powrócił po sześciu miesiącach, aby burzyć spokój i poczucie bezpieczeństwa ludzi z północy, o kominiarzach roznoszących kalendarze na nowy rok już w październiku, o kryzysie, który ma do nas przyjść za kilka miesięcy, o wiecznie zaparowanych szybach i z tego powodu braku widoczności na drogach podporządkowanych, o dziesiątkach karpi duszących się w małych basenach w wielkich sklepach i o tysiącu innych rzeczy mogłabym napisać, ale nie napiszę, bo mi się nie chce...

25 lis 2008

Śnieg

Uwielbiam, kocham śnieg.

Mogę godzinami patrzeć jak pada.

Biały, bielutki, bielusieńki. Pada, sypie, prószy.

Przykrywa szary świat, wybiela go i zamienia w baśniową krainę zamieszkaną przez elfy, krasnale i wróżki.

Śnieg. Śnieżek...

17 lis 2008

Zapach

Zapach.

Zapach choroby, zapach śmierci.

Duszące, dławiące, ciężkie powietrze, ciasne pomieszczenia nie wietrzone od lat. Metalowe łóżka, biała pościel, przypadkowe stalowe uderzenia podczas zawieszania kroplówek. Niespokojny sen, być może już ostatni oddech nabierany przy wysiłku całego ciała, żółte lampy wypalające wbite w sufit oczy.

I ten zapach. Żółto-brudny - tak go widzę.

Pozwolił mi zrozumieć coś, co do tej pory było tylko teorią, możliwą do zobaczenia na ciemnych ekranach telewizorów, pożółkłych kartach książek.

Wychodząc, zaczerpnęłam świeżego powietrza. Jednak nie było takie, jak zawsze. Pozostał żółto-brudny posmak, dopełniający barwy na obrazie świata.


14 lis 2008

O czasy, o obyczaje..

Właśnie skończyłam czytać dzienniki Anny Iwaszkiewiczowej. Nie zamieszcza ona w nich żadnych istotnych informacji o mężu. Mówi wprost, że sprawy miłości są tak intymne, że nie może o nich pisać nawet w dzienniku.

Dziwi to i zastanawia, gdy wejdzie się do kiosku z kolorową prasą, z okładek której co raz wyzierają, zakupione za niewyobrażalne pieniądze, pierwsze zdjęcia nowo narodzonych dzieci "gwiazd" z Hollywood.

A na naszym polskim podwórku ostatnio mieliśmy okazję poznać, a raczej pooglądać sąsiadów polskich "gwiazd", pewną piosenkarkę w ciąży i posłuchać opowieści lodowej tancerki o jej przeżyciach podczas wizyt w toalecie na wysokości dziesięciu tysięcy metrów.

I nawet jak człowiek nie chce tego wszystkiego wiedzieć, to wystarczy nieopatrznie włączyć telewizor czy też podnieść głowę w tramwaju i natrafia się na tego typu rewelacje. Niebezpieczne są również spacery w dworcowych tunelach czy chowanie się przed wiatrem na przystankach za kiosk z prasą.

A kiedy chcemy poczytać coś mądrego o kimś niezwykłym, to natrafiamy na milczenie.

Zrozumiałą ciszę.